Przejdź do głównej zawartości
Kontynuując przeglądanie tej strony wyrażasz zgodę na nasze polityki
  • Polityka prywatności
  • Regulamin
Kontynuuj
x
DEMO_UŚ
  • Strona główna
  • CKO
  • Pomoc
    Pomoc dla studentów Pomoc dla wykładowców
  • Narzędzia
    Zamów kurs (tylko dla wykładowców) Badania ankietowe Logowanie bezpośrednio do Moodle
  • EduDrive
  • Deklaracja dostępności
  • Więcej
Polski ‎(pl)‎
English ‎(en)‎ Français ‎(fr)‎ Polski ‎(pl)‎
Jesteś zalogowany jako gość
Zaloguj się
DEMO_UŚ
Strona główna CKO Pomoc Minimalizuj Rozwiń
Pomoc dla studentów Pomoc dla wykładowców
Narzędzia Minimalizuj Rozwiń
Zamów kurs (tylko dla wykładowców) Badania ankietowe Logowanie bezpośrednio do Moodle
EduDrive Deklaracja dostępności
Rozwiń wszystko Zwiń wszystko
  1. filozm
  2. Myśl filozoficzna w "Zmierzch"
  3. Myśl filozoficzna w "Zmierzch"

Myśl filozoficzna w "Zmierzch"

Wymagania zaliczenia

Edward Cullen jest przeklęty. Nowa dziewczyna siedząca koło niego na lekcji biologii wygląda i, co gorsza, pachnie jak coś do jedzenia. Do tej pory, chodząc po świecie przez sto lat, nigdy nie natknął się na zapach tak bardzo upajający. Myśli tylko o tym, co chciałby zrobić z tą dziewczyną, gdyby dorwał ją na osobności oraz jak do tego doprowadzić. Filozofia wymaga od nas odważnego oddania się prawdzie, bądźmy więc wobec siebie całkowicie szczerzy na samym początku: Kto z nas nie ma podobnych doświadczeń? Nie chodzi o to, że mieliście dokładnie takie same jak Edward plany względem smakowitego ciacha siedzącego obok was na lekcji biologii. Kogo nie dosięgło pragnienie uderzające z tak ogromną siłą, że ukrycie go stało się praktycznie niemożliwe, nie mówiąc już o oparciu mu się i niepodążeniu w stronę, w którą ono każe nam iść? Jeśli upieracie się, że nigdy nie ogłupieliście z powodu nagłego pragnienia, to nie jesteście najlepszymi kandydatami do studiowania filozofii oczywiście według starożytnego greckiego filozofa Platona (427-347 p.n.e.).  

 Na pierwszy rzut oka doświadczenie Edwarda wydaje się typowe wyłącznie dla jego gatunku, ponieważ to zapach krwi Belli Swan rozbudza jego pragnienie, i stwierdzenie, że chciałby ją zjeść, nie jest żadną przenośnią. Oczywiście, dla większości z nas nie byłoby to niczym więcej niż analogią. Doświadczenie Edwarda nie jest nam całkowicie obce, ponieważ erotyczne i romantyczne tęsknoty naprawdę mają coś wspólnego z fizycznym głodem.  Oczywiście w sadze Zmierzch to Bella bezustannie próbuje osłabić zdecydowany opór Edwarda, ale Cullen to dziwnie honorowy krwiopijca. W każdym razie, to nie przypadek, że język związany z jedzeniem oferuje tak bogaty i trafny zasób metafor pozwalających opisać nasze doświadczenia w pozornie odległej dziedzinie romansu i seksu. Czerpiemy radość z wyglądu, zapachu i smaku pożywienia. Dla nowo narodzonych, zarówno ludzi, jak i wampirów, zmysłowa przyjemność odczuwana podczas karmienia to pierwsze wspomnienie zadowolenia, sprawiające, że czynność jedzenia zalicza się do podstawowych paradygmatów głębokiej cielesnej przyjemności.  Czynność jedzenia kończy się destrukcją obiektu przyjemności, a przynajmniej unicestwieniem go jako niezależnej całości poprzez jego transformację we fragment naszego własnego ciała. Przyjemność jest zawsze związana z „upajaniem się" lub doznaniem odczuć, które w gruncie rzeczy są prywatne, z natury przeżywane samotnie, nawet jeśli ich źródłem jest wspólna czynność, taka jak kochanie się. Nawet szarmancki Edward musi przyznać, że jego pragnienie przebywania w towarzystwie Belli jest zasadniczo egoistyczne, umotywowane chęcią upajania się jej pięknem i zapachem, zmysłową ucztą, dla której potrafi wystawić ukochaną na śmiertelne niebezpieczeństw. 

 Okładka pierwszej książki sagi Zmierzch ukazuje otwarte dłonie trzymające jasne czerwone jabłko, przywodząc na myśl sławny związek pokarmu i erotyki, który jest głęboko zakorzeniony w zachodniej świadomości. Większość z nas zna historię upadku ludzkości z Księgi Rodzaju, pierwszej księgi Biblii, która opowiada o tym, jak pierwszy mężczyzna i kobieta stracili swą dziecięcą niewinność i zostali wygnani z raju na skutek nieprzestrzegania zakazu Boga, by nie jeść owocu z „drzewa poznania dobra i zła". Biblia oczywiście nie określa nigdzie „zakazanego owocu" jako jabłka.  Kiedy średniowieczni chrześcijańscy teologowie, tacy jak Tomasz z Akwinu (1224-1274), zastanawiali się nad tymże jabłkiem, uważali, że ostrzega nas ono przed niebezpieczeństwami tego, co nazywali concupiscentia, czyli „pożądliwość". Tomasz zaklasyfikował pożądliwość jako formę miłości, ale odróżnił ją od uczucia przyjaźni tym, że przedmiot pożądliwości „miłuje się (...) nie dlatego, żeby było [mu] dobrze, ale żeby [go] posiąść". Pożądliwe pragnienia są bardzo silne, przyjemne i, w opinii Tomasza i innych moralistów chrześcijańskich, stają się powodem problemów, jeśli zdominują osobowość. Nie tylko skłaniają nas do niepohamowania i szkodliwego nieumiarkowania, ale kiedy zaczynamy patrzeć na ludzi poprzez zniekształcające soczewki pożądliwości, redukujemy ich do przedmiotów, które można skonsumować lub użyć dla przyjemności. Tak mniej więcej widzi nas większość wampirów spoza klanu Cullenów.  Obrazem tego, co Tomasz z Akwinu mógłby określić jako czystą, niepohamowaną „pożądliwość na dwóch nogach".  Pewnej nocy Edward balansował na krawędzi szańca w sypialni Belli. Wcześniej tego dnia odkrył, że ma rywala w osobie Mike'a Newtona, i odtąd zazdrość rozpaliła jego pragnienie Belli do tego stopnia, że włamanie do jej domu wydało mu się doskonałym pomysłem. Tej nocy po raz pierwszy znalazł się w jej sypialni, by szpiegować ją podczas snu, co zapoczątkowało tylko kolejne nocne wizyty. Z jednej strony wiedziałem, co powinienem zrobić, co jest etyczne, rozsądne, właściwe. Z drugiej strony było to, co zrobić chciałem. Tomasz z Akwinu bez wątpienia opisałby to jako walkę między pożądliwością („co zrobić chciałem") a sumieniem („co powinienem zrobić").  Po całej tej pogadance o wybujałych apetytach skłaniających nas do robienia rzeczy głupich i złych jesteśmy w końcu gotowi zawrzeć znajomość z Platonem, jednym z największych filozofów wszech czasów, by szerzej rozważyć temat pragnienia.  

Jednym z wielkich, powracających problemów w jego filozofii było zjawisko znane Grekom jako eros. Znaczenie tego słowa częściowo pokrywa się z łacińskim concupiscentia, ale ma jeszcze silniejsze irracjonalne konotacje. Eros jest greckim słowem oznaczającym namiętne pragnienie, zazwyczaj, choć niekoniecznie, o naturze seksualnej i często kojarzone z szaleństwem.  Najczęściej eros odnoszony jest do namiętności towarzyszącej zakochaniu lub intensywnej żądzy cielesnej. Jak jednak widzimy na przykładzie Edwarda, Belli, Jacoba Blacka, Lei Clearwater i innych często nieszczęśliwych mieszkańców Forks i La Push, nawet łagodne formy eros mogą zatruć umysł i spowodować emocjonalne spustoszenie. Platon, nie zaprzeczając, że eros może być formą szaleństwa, o dziwo twierdził, że szaleństwo niekoniecznie jest czymś złym. Uważał nawet, że „największe dobra zawdzięczamy szaleństwu, które, co prawda, bóg nam zsyłać raczy". Są to słowa, które Platon przypisał Sokratesowi (469-399 p.n.e.), innemu filozofowi, który, jak sądzili pewni ludzie, sam wykazywał wyraźne oznaki szaleństwa. Platon umieścił go jako głównego interlokutora w niemal wszystkich z ponad trzydziestu przypisywanych mu dialogów filozoficznych. W kilku z tych dialogów, a zwłaszcza w Fajdrosie i Uczcie, namiętna miłość jest głównym tematem rozmowy, choć eros pojawia się jako poboczny temat w wielu innych dziełach Platona, który wyraża przekonanie, że każde tak dojmujące i uniwersalne doświadczenie musi mówić coś fundamentalnego o kondycji człowieka. Choć brakowało mu zewnętrznego piękna i gracji wampirów takich jak Cullenowie, Sokrates wielu jawił się krwiopijcą. Nawet dziewiętnastowieczny filozof  Søren Kierkegaard (1813-1855), który usłyszał wołanie fletu starego satyra poprzez wieki, napisał, że Sokrates dla swych młodych wielbicieli był jak „wampir, który wysysa krew z miłośnika, przejmuje go chłodem, kołysze do snu i dręczy niepokojącymi snami".  

Edward zaspokaja swoje potrzeby pokarmowe, żywiąc się zwierzęcą krwią, co czyni z niego, jak mówi, wegetarianina według wampirzych standardów. Filmowa wersja Zmierzchu stawia wegetarianizni Edwarda w interesującym świetle, ponieważ powoduje przejście Belli na wegetarianizm, ten tradycyjny. Wybór Edwarda, by jeść zwierzęta, a nie ludzi, nie jest wynikiem tradycyjnego, lekceważącego stosunku do zwierząt. Wybór Belli, by jeść grzybowe ravioli, a nie zwierzęta, nie jest decyzją podyktowaną względami zdrowotnymi. U jej podstaw leży zasada etyczna, którą wyznają zarówno Edward, jak i Bella; kierując się nią, podejmują oni różne decyzje w różnych sytuacjach. Różnica między dietą Belli i Edwarda bierze się z powodów, dla których się na nią zdecydowali.  Jeśli Edward musi zabijać, lepiej zabijać zwierzę niż człowieka.  

 Immanuel Kant (1724-1804), wielki osiemnastowieczny filozof niemiecki, uważał zdolność do moralności za jedyną godną szacunku. W rzeczywistości kwestia zabijania ludzi przez wampiry jest bardziej złożona, a dodatkowe aspekty rzucają nowe światło na nasze relacje ze zwierzętami, które różnią się od relacji z innymi ludźmi. Aby zobaczyć tę różnicę, musimy zapożyczyć kilka podstawowych pomysłów z tradycji umowy społecznej w etyce i filozofii politycznej. Tradycję tę rozpoczął Tomasz Hobbes (1588-1679) w XVI wieku i John Locke (1632-1704) w XVII wieku. Filozofowie umowy społecznej przeciwstawiali sobie stan natury i stan życia w społeczeństwie, które nakłada na nas prawa. Kiedy jednostka patrzy na inną, jest to „po prostu" ktoś inny, a nie współobywatel jednej społeczności. Nie znaczy to koniecznie, że „wszystko wolno". Locke uważał, że nawet w stanie natury jednostki mają pewne prawa. Istnieją już granice tego, co można czynić, ale jednostki te nie żyją razem w społeczeństwie przestrzegającym prawa. W Zmierzchu występuje grupa morderczych wampirów, które żyją w pewnym sensie w stanie natury. Włóczą się, zabijając ludzi tylko dlatego, że są tacy smaczni. Naruszają nawet podstawowe zasady moralne, istniejące poza ograniczeniami społeczeństwa. Gdyby Edward musiał zabijać, by przeżyć, możliwe, że mógłby argumentować, iż jego powody są ważniejsze niż nasze prawa, a więc nie musiałby dokonywać gwałtu na prymitywnej moralności stanu natury, ale z pewnością przestałby być członkiem naszej społeczności. 

Edward Cullen jest kochającym mężem, wspaniałym muzykiem, oddanym synem i niesamowitym baseballistą. Jest jednak, oczywiście, również wampirem. Czy trzeba być człowiekiem, żeby być osobą?  Osobą jest po prostu ktoś, kto posiada prawa, kto jest wart szacunku. Bycie człowiekiem nie czyni cię automatycznie osobą. Wampiry w Zmierzchu, choć z wyglądu są ludźmi, wyraźnie różnią się od większości z nas. Są prawie nieśmiertelne, nie starzeją się, są supersilne i superszybkie. Ponadto wampiry mają superzmysły. Być może dzięki nieśmiertelności wampiry mają inny pogląd na to, jak powinny żyć.  

 Filozof Immanuel Kant (1724-1804) dowodził, że bycie człowiekiem nie wystarczy, by być osobą. Czynią nią dopiero racjonalność i zdolność myślenia. Wyjaśnijmy, że dla Kanta bycie osobą nie oznaczało po prostu bycia racjonalnym, ale „bycie częścią wspólnoty moralnej". Wynika stąd, że dzięki swej racjonalności zasługujesz na takie traktowanie, jakbyś posiadał pewne prawa: zasługujesz na szacunek i godność. Skały z pewnością nie są częścią wspólnoty moralnej, ale inne przykłady takie oczywiste już nie są.  

Chiński filozof Mencjusz (371-289 p.n.e.), uważa, że wszyscy mamy w sobie „ziarenko" współczucia, przez co rozumie on, że wszyscy rodzimy się z dość ogólnym uczuciem troski o innych. Powód, dla którego twierdzę, że wszyscy ludzie mają serca nieznoszące cierpienia innych, jest następujący. Przypuśćmy, że ktoś nagle zobaczyłby dziecko, które za chwilę wpadnie do studni: każdy w takiej sytuacji odczułby trwogę i współczucie. Nie dlatego, że ten ktoś chciałby żyć w przyjaźni z jego rodzicami, ani dlatego, że nie lubi dźwięku płaczu dziecka. Mencjusz nazwał to uczucie ziarnem, ponieważ nie jest ono w pełni rozwinięte.  Mencjusz powiada, że poczulibyśmy trwogę, widząc dziecko wpadające do studni, nie twierdzi natomiast, że zareagowalibyśmy na to w jakikolwiek sposób. Uczucia nie zawsze popychają nas do czynów. 

Filozof Artur Schopenhauer (1788-1860) również skłaniał się ku etyce współczucia. Powodem, dla którego Schopenhauer propagował współczucie, było to, że gdy raz zrozumiemy naturę świata, zdajemy sobie sprawę z tego, iż jednostka jest nic nieznaczącą jego cząstką. Schopenhauer uważał współczucie za logiczną odpowiedź na świat, w którym poszczególne jednostki nie są tak ważne, by ich potrzeby górowały nad potrzebami innych. Skoro już widzimy, co czyni tę ideę współczucia możliwą, musimy zdać sobie sprawę, że w wypadku Carlisle'a nie o to chodzi. Stworzył on rodzinę, która jest dla niego ważna. Poza tym, chociaż nie zabija ludzi dla pożywienia, nie wierzy wcale, że każdy ma takie samo prawo do życia. Oczywiście zabija również zwierzęta dla pożywienia, mimo że nigdzie nie jest powiedziane, iż nie mógłby żywić się krwią z banku krwi. Musi więc istnieć inne źródło współczucia, pomiędzy skrajnymi uczuciami do poszczególnych osób a wszechogarniającą troską, której przejawem byłby dar Carlisle'a. Współczucie, troska i rodzina Cullenów Edward opowiada Belli historię Carlisle'a na wczesnym etapie ich związku, tak więc dowiadujemy się, że Carlisle nie miał licznej rodziny, gdy był człowiekiem. Jego matka zmarła podczas porodu, a ojciec był anglikańskim pastorem, więcej uwagi poświęcał tropieniu czarów i demonów niż obowiązkom ojcowskim. Oczywiście nie znajdował prawdziwych czarownic i wampirów, lecz rzucał oskarżenia na niewinnych ludzi. Carlisle czuł się w obowiązku zadowolić ojca, gdy więc ten się zestarzał, objął dowodzenie nad wypadami tropicieli wampirów. W przeciwieństwie do swojego ojca, Carlisle nie pomagał Kościołowi oskarżać niewinnych ludzi. Nie, Carlisle odnalazł prawdziwego potwora. Odnalazł prawdziwe siedlisko wampirów.  Tak więc kiedy Carlisle obudził się, by stwierdzić, że sam jest jednym z napiętnowanych przez jego ojca potworów, był załamany. Nie rzucił się jednak na okolicznych mieszkańców ani nie poddał skrajnemu pragnieniu krwi. Zamiast tego wycofał się z zamieszkanych przez ludzi terenów, a kiedy pokonało go własne pragnienie, zapolował na jelenie. Tak oto narodził się wampirzy „wegetarianizm". Carlisle zauważył, że potrafi żyć w zgodzie ze sobą, jeśli nie zabija ludzi. Jest samotny. Podróżuje, aż dociera do Nowego Świata. Wtedy znajduje Edwarda podczas epidemii hiszpanki i składa obietnicę, że go „uratuje". Nagle okazuje się, że Carlisle ma syna, brata, towarzysza. Nigdy jednak nie przemienia w wampira kogoś, kto miałby szansę wieść ludzkie życie. Przez całe życie i nie-życie Carlisle stara się dobrze funkcjonować wśród innych ludzi. Myśl, że współczucie jest rodzajem wzajemnej relacji z innymi, jest znana w tradycji filozoficznej jako „etyka troski". Zgodnie z nią nasze związki z innymi ludźmi stanowią podstawę wszelkiej myśli moralnej. Cullenowie nie są rodziną dzięki więzom krwi (ani nawet picia krwi). Są rodziną, ponieważ łączy ich wszystkich związek, który definiuje nie tylko to, kim są, ale także jak żyją.  


Ta lekcja nie jest gotowa do nauki.
Jesteś zalogowany jako gość (Zaloguj się)
Polityki
Wspierane przez Moodle